Kolokwialnie mówiąc — Ekstraklasa ruszyła w tym sezonie "z kopyta". Lech, Jagiellonia oraz Pogoń doznali kompromitujących porażek już na samym starcie rozgrywek. A jak wyglądał mecz kolejki? Delikatnie mówiąc, było to starcie dla koneserów. Co prawda jedna ze stron przynajmniej miała jakieś konkrety, jednak kibicom było dane obejrzeć tylko jedną bramkę. Nawet pokaz pirotechniczny — ten przyszykowany przez klub oczywiście — niezbyt wypalił przez złe warunki atmosferyczne.
Pod czysto piłkarskim względem, rewanż za finał baraży o Ekstraklasę sprzed dwóch sezonów nie porwał. Gdyby nie dogodne okazje, które miał Jacques Ndiaye, neutralni kibice raczej nie wyszliby z tego meczu zadowoleni. Szczególnie gdy pod uwagę weźmiemy ulewę, która wtedy panowała w Lublinie. Jednak takiego kibica najbardziej zawiodła gra Arki Gdynia, w momencie gdy musiała gonić wynik. Czy z taką grą „Arkowcy” mają co szukać w Ekstraklasie?
Bohaterowie tego spotkania — Motor Lublin
Na początku tego spotkania od razu w oczy rzucił się Ndiaye. Senegalczyk przerasta tą ligę pod względem szybkości bez dwóch zdań. Stoperom Arki wręcz będzie się śniło po nocach gonienie Ndiaye, który ma piłkę przy nodze. Jednak co z tego gdy szwankuje przyjęcie, a tym bardziej wykończenie. Co prawda Senegalczyk ostatecznie zakończył ten mecz z golem, jednak na spokojnie mógł mieć ich o dwa więcej. Dobry występ skrzydłowego Motoru to także zasługa Dominicka Zatora. Kanadyjczyk miał wręcz notoryczne problemy z Ndiaye wychodzącym za jego plecy oraz z ustawieniem. Ostatecznie Zator został zmieniony w przerwie.
Motor prowadzi! Mbaye N’Diaye dostał wystarczająco dużo czasu, by skierować piłkę do siatki 😎
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/JSXrPyqaRy
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 20, 2025
Motor Lublin — jako kolektyw — ogólnie nie zagrał złego spotkania. Warto wyróżnić Matthysa za luz z piłką przy nodze (celność podań 78/85) oraz Wolskiego, za piłki które posyłał do kolegów z zespołu. Tutaj warto docenić wymianę pozycji między nim, a Scaletem. W pewnym momencie można było się pogubić, gdzie który gra. W zespole gospodarzy mieliśmy też kilka debiutów. Po przerwie na boisko wszedł Dadashov, na kwadrans przed końcem Rodrigues, a w doliczonym czasie gry Haxha. Jednak przez to, że „Motorowcy” grali zachowawczo, by dowieźć wynik do końca, debiutanci nie mieli jak się popisać.
Co?!#MOTARK pic.twitter.com/Vgp60Y53H1
— Polski Ligowiec (@polski_ligowiec) July 20, 2025
Nadzieja Arki
Arka Gdynia chciała wykorzystać swój nowy nabytek — Dawida Abramowicza, w tym co potrafi najlepiej — w rzutach z autu. Ostatecznie Polak nie popisał się jakimś spektakularnym wyrzutem zakończonym celnym strzałem kolegi z zespołu. Mimo to rozegrał dobre spotkanie, a dobre wrażenie zrobiła jego gra w defensywie. Zawodnik, na którego grał przez większość spotkania — Michał Król — nie zaliczył żadnego wygranego pojedynku ani żadnej udanej próby dryblingu. Jednak mimo wszystko to on odpowiadał za krycie Ndiaye przy straconej bramce.
Z dobrej strony pokazał się także Alessane Sidibe. Wygrał trzy z pięciu pojedynków, zaliczył jedną udaną próbę dryblingu oraz wszystkie długie piłki (dwie), które posłał do kolegów z zespołu były celne. Do tego świetnie robił szerokość, poszerzał grę i współpracował z Abramowiczem. Warto wyróżnić także Tornike Gaprindashviliego, Dawida Kocyłę oraz Aureliena Nguiamba. To oni odpowiadali za dobre momenty gospodarzy w tym spotkaniu.
1:0 chyba zadowoliło każdego
Gdy Jacques Ndiaye skierował piłkę do siatki w 50 minucie, oczywiste było, że Arka Gdynia ruszy do ataku. Jednak czy faktycznie tak było? Z minuty na minutę goście grali coraz bardziej bezpośredni futbol. Nie obyło się bez głupich strat oraz chaosu — który okazał się motywem przewodnim odrabiania wyniku przez Arkę. O tym, jak „Arkowcy” odrabiali straty idealnie świadczy liczba celnych strzałów, którą oddali na bramkę Motoru. Było ich dokładnie… jeden. Jeden strzał Arki Gdynia przez całe spotkanie i to dopiero w 88 minucie, gdy na bramkę Tratnika uderzył Joao Oliveira. Tak nie odrabia się strat. Z taką grą Arka Gdynia nie ma czego szukać w PKO BP Ekstraklasie.
najładniejsze skasowanie kontry w historii polskiej ekstraklasy 🔝pic.twitter.com/tuNjjMEtWP
— Michał Sagrol (@michalchojnice) July 20, 2025
***
Niedzielny hit Ekstraklasy dla postronnego kibica nie był zbyt ciekawym widowiskiem. Szczególnie, gdy tego samego dnia Radomiak wygrał u siebie z Pogonią 5:1, a w Zabrzu kibice mogli obejrzeć emocjonujące spotkanie, w którym Lechia strzeliła gola kontaktowego w 88 minucie. Mimo wszystko kibice raczej nie żałują pieniędzy wydanych na bilety. Świetna oprawa, doping przez całe spotkanie i szczęśliwe zakończenie — oczywiście dla tych miejscowych, którzy na stadionie stanowili większość. A Arka jak najszybciej musi wyciągnąć wnioski z tego spotkania i następnym razem gonić wynik w inny sposób.